piątek, 20 grudnia 2013

Utopmy się ze szczęścia

Dzisiaj doświadczyłam dobrej zabawy według pływaków. Wciąż czuję, że brakuje mi tlenu, a to co jako dziecko uznawała maź doskonałą zabawę ("pływać? Chodźmy się popluskać!") już nigdy nią nie będzie! 
Wrocilam po przerwie na basen i ucieszyłam się bardzo, że będziemy mieć przedświąteczny luz na treningu. Niektórzy twierdzili nawet, że oglądamy film. W to nie uwierzyłam ani trochę, bo łagodniejszy trening to ostatecznie użycie płetw czy kilka sekund więcej między zadaniami.
Niestety mieli rację. Oglądaliśmy film.
Nigdy nie marzyłam tak bardzo, żeby bohaterowie mówili szybciej, chodzili energicznej i ogólnie przeskoczyli do napisów po kilku minutach.
Na ścianie basenu pojawiła się "Opowieść Wigilijna" z Mupetami. Trenerka poleciła nam przejść na głęboki koniec basenu. Zakaz podpływania do ścian. 
Nie pamiętam niemal niczego, co wydarzyło się w filmie. Błagałam tylko potworne pluszaki, żeby nie śpiewały. Bo kiedy Mupet śpiewa... Wszyscy musieliśmy podnosić obie ręce do gory. Radośnie, prawda? A trenerka uśmiechała się ze swojego krzesełka szeroko, machając do nas, rozpaczliwie kopiących wodę.
Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. To jak przez dwie godziny tonąć i jeszcze słyszeć świąteczne piosenki w tle. Wyobraźcie sobie Titanic, ona na tej cudownej desce, on przy niej, ostatkiem sił unoszące się na powierzchni....
... Tylko mniej romantyzmu, odrobinkę (niewiele, oj, niewiele) cieplej i bez deski. 
I bez Titanica, ale to szczegół. 
Nawet na deskach do pływania przesłali nam przekąski! Odkryłam jednak, że:
A) krakers z chlorem to zły krakers
B) jedzenie utrudnia oddychanie
C) deska na wodzie odpływa baaardzo szybko. I trudno ją złapać.
 I zrezygnowałam z walki o zawartość miseczek, które wkrótce były pełne mokrej 
, apetycznej papki. Ale liczy się przetrwanie, prawda?
Postanowiłam po godzinie pójść do łazienki i zaprezentowałam umiejętność chodzenia tiptopkami wzorowo. Po godzinie i pól stwierdziłam, że muszę, MUSZĘ, zrobić zdjęcie. Niecierpiących zwłoki zadanie! 
Kiedy Scrooge wreszcie zrozumiał swoje błędy i otrzymał pełną akceptację społeczności śpiewających Mupetów, podniosłam ostatkiem sił ręce i  poczułam...że tym samym dokonał się przedświąteczny cud.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz