poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Kilka nowych wydarzeń

Przez cały dzień myślałam, czy mam pisać dzisiaj jakąś notkę. W końcu, trochę z nudów, podjęłam tę życiową decyzję.
Powstrzymam się na razie z opisem mojej host rodziny i wszystkich rozczarowań, jakie mnie spotkały, bo muszę to wszystko jeszcze przemyśleć i nie straszyć zbytnio innych...
Rano obudziłam się i za wszelką cenę starałam się kontynuować przerwaną czynność. Nie udało się, więc mimowolnie zaczęłam się stresować. Taki tam normalny poranek.
W końcu usłyszałam pytanie do drzwi. To była hmama, która oznajmiła mi, że jednak podwiezie mnie dzisiaj do szkoły. Kiedy wychodzimy? Miałyśmy być tam o 13:00. Odetchnęłam z ulgą, myśląc, że mam jeszcze trochę czasu. Taak... musiałam być gotowa w 10 minut. Rzeczywiście był to PORANEK. Nastrój poprawił mi fakt, że przed drzwiami zobaczyłam mój bagaż. Przywieźli go chyba w środku nocy, bo bardzo długo czekałam na niego wieczorem i dzwoniłam nawet na lotnisko, żeby dowiedzieć się, czy go znaleźli (delivery proces initiated - to wyjaśnia wszystko....).
Pojechałyśmy do szkoły, która jest w środku pola kukurydzy i dojechanie do niej zajmuje pół godziny. Będę musiała wstawać koło 5:40, żeby zdążyć na autobus! Horror! 
Jak większość w Stanach, moja szkoła jest olbrzymia. Ma trzy piętra i całą masę korytarzy. Od razu poszłyśmy do pokoju councellorki, ja jeszcze rozespana i rozpaczliwie promująca znaleźć kosz na gumę do rzucia (uwielbiam, kiedy nie mam czasu zjeść śniadania i umyć zębów). Wybór przedmiotów był jakąś masakrą. Prawie wszystkie klasy były już pełne, wymagały kursów w poprzednich latach albo nazywały się "technology - comstructions". Ale... Jestem seniorem! To dopiero awans :-) Moje przedmioty to:
United States History
Journalism/sociology (jeszcze nie wiem, którą wezmę, mam się w środę zapytać nauczyciela, czy mój poziom angielskiego będzie problemem na journalismie).
Pre-Calculus
PE:Team Sports
Spanish II
Lunch
English 11: Academic
Biology I

Moja szafka ma dziwny numer F2001 - udało mi się ją otworzyć po 5 próbach i z pomocą jakiegoś pracownika. Poza tym mam 99% pewności, że się zgubię w drodze z klasy do klasy. Każdą mam na innym piętrze! Przerwy trwają 6 minut (serio nie mogli dać po po prostu 5?). 
Po prawie 2 godzinach wyszłyśmy ze szkoły i wróciliśmy do domu, gdzie o 3:00 zjadłam płatki śniadaniowe. Kiedyś trzeba ;-)
No dobrze, nie ominę tej części mojego dnia... bowiem pózniej nastąpił kryzys. Otworzyłam mój bagaż (który zajął niemal cały pokój!) rozłożyłam wszystko na łóżku i się załamałam. Dostałam tylko dwie szuflady i kilka wieszaków. Zaczęłam więc przeglądać pocztę, chciałam napisać do rodziców maila, kiedy zobaczyłam wiadomość od mamy. No i wybuchłam płaczem. Tak po prostu. Wszyscy byli zajęci sobą (a właściwie IPadami/Iphonami i telewizorem), więc szlochałam sobie spokojnie, wydmuchując raz za razem nos. Kiedy wreszcie się uspokoiłam, postanowiłam napisać odpowiedź i łzy znów napłynęły mi do oczu. Wystukałam więc co mogłam, starając się nie utopić niewinnego IPada. 

Kiedy człowiek nie ma co robić i z kim pogadać, zaczyna myśleć mało pozytywnie...
Potem wróciła hm, zrobiła makaron z sosem ze spagetti i pojechałyśm na zakupy do sklepu podobnego do makro. Kupili jakąś tonę gotowych posiłków, burgery, lasagnie i podobne rzeczy, które wkładasz do mikrofalówki (podstawowy sprzęt w amerykańskim domu)  i ta-dam! I oczywiście chleb tostowy, który podobno jest normalnym chlebem. Ha-ha! Ja kupiłam sobie (tak, musiałam zapłacić za moje zakupy. Mam wrażenie, że oni strasznie oszczędzają, wszystko biorą z promocji w wielkich opakowaniach...) jakiś gigantyczny wór marchewek, paczkę jabłek, jajka i pakę 12O porcji owsianki :-) (instant, tylko taką tu mają).  Oczywiscie nie miałam pojęcia, co wybrać, więc musiałam porozmawiać z jakimś innym konsumentem nienaturalnej ilości owsianek...
Potem pojechaliśmy do innego sklepu po przybory szkolne i mam już mój segregator, ołówki i kilka notesów! Jej! 

Już w domu obdarowałam rodzinkę prezentami z Polski i pod telewizorem (mają dwa telewizory, serio!) leży już koronkowy obrusik, a w doniczce stoi flaga.
A pózniej... Wszyscy rozeszli się do swoich norek, na dworze zaczął padać deszcz a ja zjadłam amerykańskie, baaaardzo czerwone jabłko, które mogło spokojnie zagrać w "Królewnie Śnieżce" ;-)



10 komentarzy:

  1. pisz szczerze to jest twój wirtualny pamiętnik!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokłdnie, szczerość na pierwszym miejscu. Poza tym przyda się przyszłym wymieńcom ( np. mi bo ja się obawiam tęsknoty:D ) Trzymaj się. Jak zacznie się szkoła, poznasz n owych ludzi i nie będzie czasu na tęsknoty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wybór przedmiotów, seniora!
    A chemii nie było? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pre calculus to matma?

    i jaki sport wybrałaś?
    kiedy zaczyna się szkoła?

    OdpowiedzUsuń
  5. Strasznie mi przykro, że spotkały Cię takie rozczarowania za strony hostów :c Może powinnaś z nimi o tym pogadać? Trzymam kciuki, żeby wszystko naprawiło się jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzymaj sie Marta. Pierwsze dni sa najgorsze. Pamietam kiedy ja pierwszy raz zamieszkalam daleko od rodziny, to tez na poczatku siedzialam w pokoju i plakalam, a bylam wtedy starsza od Ciebie, i nie bylam az tak daleko. Za kilka dni pojdziesz do szkoly poznasz przyjaciol i bedzie dobrze. Bede trzymala za Ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  7. o ludzie, myślałam, że to tylko ja jestem takim mazgajem, że siedzę w pokoju (bo inni też to robią) i ryczę odpisując polskiej rodzinie na wiadomości. nie żebym się cieszyła Twoim nieszczęściem, ale jakoś tak raźniej ;) właśnie napisałam żałośnie smutnego posta na moim blogu. ale będzie dobrze, za miesiąc będziemy się z tego śmiać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. może wirtualna grupa mokrej poduszki?

    OdpowiedzUsuń
  9. Napisz co oni ci zrobili! Wiesz że jak ci każą kupować sobie jedzenie to jest to niezgodne z zasadami wymiany. To jest wystarczający powód do zmiany rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pamiętaj, że zawsze możesz się skontaktować z counselorem, on Ci pomoże. Zapisuj sobie na kartce rzeczy które są niezgodne z umową bądź naruszają jakieś Twoje dobro, byś mogła je później zimno przedstawić.
    A na razie może spróbuj wyłączyć komputer i sama zaproponować jakieś wspólne aktywności? Wiesz, na zasadzie: "słyszałam, że w pobliżu jest basen/kino/teatr/park narodowy, może tam wyskoczymy?", albo "słuchajcie, widziałam w pokoju XYZ taką czaderską grę planszową, wytłumaczycie mi o co chodzi?" lub w ostateczności "nauczcie mnie doić krowę!" Może oni też się stresują i nie wiedzą jak zachować z europejską kosmitką pod swoim dachem!
    Pamiętaj, że nie jesteś sama, nie jesteś zdana tylko na swoją rodzinę! Masz ludzi z organizacji w Polsce i w Ameryce, masz counselora, gdyby działo się coś poważniejszego jest pedagog w szkole i nauczyciele, a jeżeli sprawa zrobiłaby się BARDZO poważna to wiesz- 911 i ratują Cię z ich szponów natychmiastowo! ;)
    Dasz radę, nie poddawaj się. Jesteś tam by spełnić swoje marzenia i przeżyć rok swojego życia. Nie daj się stłamsić!

    OdpowiedzUsuń